piątek, 7 lutego 2014

Niekosmetyczni ulubieńcy stycznia'14. Po raz pierwszy na moim blogu:)

I. Filmy Wood'ego Allen'a.

Allen'a mogę jeść łyżkami. Kiedy miałam 14 lat zobaczyłam po raz pierwszy jego film i absolutnie pokochałam to kino. Mistrz inteligentnego humoru, sarkazmu, śmiania się z siebie i wszystkiego dookoła. Dialogi u Allena to majstersztyk. Cięte riposty, zafiksowania na jednym temacie, patrzenie na świat prosto i bez zbędnego patosu. Często skrajny pesymista, paranoik, erotoman, hipochondryk, totalna ciapa:)...Ale tak uroczy i tak błyskotliwy, że chciałoby się choć mieć małą część jego mózgu na własność.
Posiada ogromną wyobraźnię, doskonale rozumie kino i wie po co ono zostało tworzone. Szanuje widza i świetnie z nim rozmawia. Przez śmiech subtelnie dozuje nam ważne prawy, zmusza do refleksji i nie zostawia na nikim suchej nitki:)
Jest nie do podrobienia, bosko autorski! Stworzył allenowski gatunek kina, który jest zarezerwowany tylko dla niego. Jeszcze nikomu nie udało się nawet otrzeć o ten kunszt. Można go nie rozumieć, nie lubić, nie śmiać się z jego dowcipów, ale nie sposób nie docenić wkładu jaki wniósł w światową kinematografię. 
Pracuje z najlepszymi. Zagrać u Wood'ego to wielka nobilitacja dla każdego aktora. Jest bardzo płodny zawodowo. Stworzony do pisania scenariuszy, jak nikt inny. Cudownie miesza realne życie z zupełną fikcją. Te dwa światy perfekcyjnie się przenikają w jego opowieściach. Kiedy go zabraknie, umrze ważna część kina, zawsze jednak zostaną filmy jakie nam podarował...



Wiadomo, ma na swoim koncie lepsze i gorsze produkcje, ale nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Każdy jego film oglądam z miłą chęcią. Ukochany to "Annie Hall". Pisałam o nim więcej w cyklu 
postów o kinie.

W styczniu odświeżyłam sobie na nowo większość filmów tego reżysera. Prawie każdego dnia wrzucałam na ekran jego obraz i choć wiele widziałam kilka razy, z taką samą satysfakcją chłonęłam je ponownie. W styczniu Allen zdecydowanie u mnie rządził. Obejrzałam ok. 20 jego filmów w tym czasie i dziś wieczorem zapodaje sobie kolejny.



II. Muzyka do
"The Hobbit: The Desolation of Smaug".


Namiętnie przez ostatnie tygodnie słucham soundtrack'u do tego filmu. Piękny. Lubię go słuchać w domu i gdy prowadzę auto. Jeśli chodzi o film, nie jestem wielką fanką takiego kina i literatury także. Nie mogę jednak odmówić produkcji wielkości, kunsztu i świetnego pomysłu. Obejrzałam obraz w kinie 3D i bardzo mi się podobał. Jest coś niesamowitego w tej ich wędrówce, w tym dążeniu do celu, walce z wrogami i ogromnej wzajemnej przyjaźni. Niesamowita baśń. Ogląda się to i człowiek chciałby przeżyć coś podobnego. Wie, że to się nie stanie, ale chciałby...
Zachęcam do posłuchania muzyki.


III. Kolorowe talerzyki obiadowe.

Teraz coś z innej półki. Talerzyki jakie kupiłam na wyprzedaży w Empiku. Było to jeszcze w ubiegłym roku. Każdy kosztował mnie ok. 6 PLN. Bardzo optymistyczne:) Idealna wielkość, forma i super jakość. Rewelacyjnie myją się w zmywarce. Chciałam nabyć 6, ale trafiłam na 4 i nigdzie już potem nie mogłam kupić kolejnych. Cenię je też za wytrzymałość. Raz jeden z nich spadł mi na podłogę w kuchni i to ze sporej wysokości, a nic się z nim nie stało. Aż byłam zdumiona. Lubię je i często moi goście też je chwalą.



IV. Rogale z cukierni "Meryk".


"Jedzeniowo" w styczniu uzależniłam się od pysznych rogali tzw. marcińskich z cukierni Meryk. Nikt nie robi lepszych. Wyśmienicie wypieczone. Nie za słodkie. Akurat. W środku znana od lat receptura nadzienia łącząca biały mak, orzechy, żółtka i miód. Przepis na ciasto - to podobno strzeżona ich tajemnica. Pyszne i już. Na raz ciężko taki rogal zjeść. Jest baaardzo duży. W styczniu za dużo zdecydowanie ich spożyłam:) Pobijają u mnie wymyślne ciasta, pączki lody itp. Do kawy czy herbaty, ciepłego mleka - poezja. Mam ich cukiernio-kawiarnię blisko siebie i niestety....to nie pomaga przejść na odwyk.


Jedząc zawsze tego rogala myślę o swoim pobycie w Stanach. Tam w koło w hotelach podawano nam rano na śniadanie drożdżówki, słodkie bułeczki itp. Pełno ich też było w ofercie stacji benzynowych i małych sklepikach. Szczerze? Nie dało się tego jeść. Ociekające palącym w gardło syropem klonowym, pełne sody, chemii, jakiegoś dziadostwa. Jeden gryz i człowiek szukał kosza. Po trzech próbach zrezygnowaliśmy z sięgania po te ich wypieki. Nawet jak były za darmo. Taką mam refleksję, że gdyby przeciętny Amerykanin zjadł takiego naszego polskiego rogala, umarłby z zachwytu!


V. Pilos Twaróg wędzony.

Na koniec też coś smakowitego. Znacie ten serek z Lidla? Kocham sery wszelkiej maści. Wędzone, to już bezgranicznie. Odkryłam go dopiero w grudniu i kupuję namiętnie. Niestety nie zawsze jest dostępny. Pychota jakich mało! Jem samego. Stosuje do sałatek, na kanapki, do włoskich past. Długo pozostaje świeży. Kosztuje ok. 3,50 PLN/250 g (bez promocji) i bardzo polecam spróbować. Były dni w styczniu kiedy żywiłam się tylko nim:) W ogóle mi się nie nudzi. 


Wcześniej nie pisałam o ulubieńcach niekosmetycznych. Postanowiłam ruszyć z takim cyklem w tym roku. Dajcie znać czy macie ochotę czytać tego typu posty. Czy jednak skupić się tylko na ulubieńcach kosmetycznych?

 Oczywiście w kolejnym poście przedstawię też urodowe rzeczy, jakie zachwyciły mnie w styczniu.

Pozdrawiam!

30 komentarzy:

  1. Ulubieńcy niekosmetyczni to świetny pomysł!! W końcu nie samymi kosmetykami człowiek żyje:) Ja też uwielbiam Allena, chociaż ta ostatnia afera z jego udziałem trochę mnie mierzi...a słodkości też uwielbiam chociaż ja ostatnio nie kupuję tylko sama wypiekam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście ja swojej wiedzy o kimś nie opieram na temat tego co piszą plotkarskie gazety. Może to prawda, może nie? Pomówienia mogą zniszczyć komuś życie. My nie wiemy jaka jest prawda. A osądem nie powinny zajmować się media, ludzie co go nie znają, tylko sąd.

      Usuń
  2. Uwielbiam ten twarog. Maz czesto gotuje mi zupe krem z porow z twarogiem:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też uwielbiam serki wędzone,ale w takiej formie jeszcze nigdy nie jadłam - muszę go poszukać.
    Rogale Marcińskie - pyszności:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę w końcu spróbować tego rogala ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. też lubie takie fikuśne talerze obiadowe :) szkoda, że tylko 4 aleeeee..... są pieknę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam ten serek wędzony z Lidla, jest super krojony na ciemny chleb , ale też pasuje pokruszony do sałatek.

    OdpowiedzUsuń
  7. Prześliczne talerzyki! chociaż to brzydko, to zazdroszczę! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niekosmetyczni ulubieńcy to moja ulubiona seria wpisów na blogach. Fajne talerze ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Śliczne talerzyki :D na takim obiad jeść to aż miło, czuć od razu wiosnę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wędzony twaróg ? Muszę spróbować, też jestem serowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja z filmami Allena mam różnie: są takie które lubię ale są i takie przez które nie zdołałam przebrnąć bo mnie nudziły. Natomiast cos jednak jest na rzeczy bo i tak nowe jego filmy chcę oglądać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Allen jest dla cierpliwych. Ja tam nigdy się na nim nie nudzę, bo zawsze myślę, co jeszcze ten facet wymyśli za minutę:)

      Usuń
  12. Dzisiaj wrzucę ten ser do koszyka :)

    Allena wielbię bezgranicznie, więc nawet te słabsze pozycje mu wybaczam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jest tu ktoś kto lubi go tak jak ja:)

      Usuń
    2. Kupiłam ser :) Dzisiaj będziemy go smakować podczas śniadania!

      Usuń
  13. Od dłuższego czasu wolę czytać posty, czy oglądać filmiki o niekosmetycznych ulubieńcach, niż te z kosmetycznymi, są ciekawsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to samo. Mam więc nadzieję, że nowy cykl zainteresuje kilka osób.

      Usuń
  14. A ja jeszcze nigdy nie jadlam tych rogali... A kuszą ;)
    A w ogóle uważam, że polska kuchnia jest najlepsza ;) a szczególnie nasze słodkości, desery. Ostatnio np. po raz pierwszy jadłam słynne francuskie makaroniki, kolorowe, piękne, cholernie drogie... i niesmaczne :p Takie słodkie ulepki bez smaku. Nie to co najlepsze na świecie drożdżowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polskie jedzenie jest super! Nigdy nie zmienię na ten temat zdania. Przede wszystkim my cenimy smak i się na tym znamy. Wiele kuchni to tylko zapchanie się i tyle. Smak żaden. Przodują w tym wybitnie amerykanie. Ich kuchnia to koszmar. Makaroniki? Zjadłam raz i nigdy więcej. Masz rację. Drogie, chemiczne i totalnie nie do jedzenia.

      Usuń
  15. Jak będę w Warszawie to koniecznie muszę spróbować tego rogala :) Słodycze to mój mały nałóg :P
    Obejrzałam tylko jeden film Allena :) Kiedyś na youtube znalazłam fragment filmu w którym Woody śpiewa i pamiętam, że jego wykonanie bardzo mi się podobało ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te rogale nie są tylko w Wawie. Na bank w Głogowie i Poznaniu, ale gdzie jeszcze mają swoje cukiernie to nie wiem.

      Usuń
    2. Warszawa zdecydowanie najbliżej :)

      Usuń
  16. Fajnie, że skusiłaś się na niekosmetycznych ulubieńców. Co do Alana to mam mieszane uczucia, albo mnie zachwyca, albo nie rozumiem fascynacji nim. Niemniej jednak masz rację, ten człowiek intryguje, a codzienność ujmuje fantastycznie. Jak dla mnie jest troszkę z innego wymiaru. Co do drożdżówek, to chyba jedyna moja wypiekowa słabość. Niestety w Polsce też mamy modę na wszelkiej maści polepszacze do ciast, ale jak widzę Amerykanom na szczęście nie dorównujemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam humor absurdalny, a Allen jest w tym znakomity:)
      Coraz częściej niestety ulegam modzie na ulepszacze do ciast itp. Ale mimo wszystko nadal królujemy w smacznych wypiekach i jedzeniu. Amerykanie kuchnię mają tragiczną!

      Usuń
  17. uwielbiam wszelkiego rodzaju twarożki, ale nie lubię filmów Wood'ego Allena, jakoś nie przemawiają do mnie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz.
Proszę o nie reklamowanie w komentarzach swoich stron, blogów, sklepów itp. Będę wdzięczna za nie linkowanie i uszanowanie tego. W innym przypadku będę je natychmiast kasować.
Magdalena