sobota, 1 marca 2014

Domowa maseczka na włosy, którą stosuje od kilku lat.

Jak ją wykonuję?
Do plastikowej miseczki dozuję maseczkę/odżywkę tzw. "kupną", dolewam naturalny olejek, trochę nafty i wbijam żółtko jajka. Całość dokładnie mieszam, tak by wszystko połączyło się idealnie i by olej się nie wytrącał. Dobrze to robić taką trzepaczką do naleśników. Gotowe.



Na zdjęciu możecie zobaczyć składniki, jakie stosuje mniej więcej od miesiąca. Co jakiś czas są one inne. Tylko żółtko się nie zmienia:) Marki nie mają tu znaczenia. 

Możecie użyć dowolnej maski czy odżywki jaką akurat posiadacie w domu. Nie ma co kupować specjalnie nowej.
Tak samo jest z olejkiem. Ja stosuje łopianowy, gdyż niedawno go kupiłam po raz pierwszy i akurat tylko ten mam w domu. Wy wybierzcie, jaki dla Was jest najlepszy. Dostosujcie go do swoich potrzeb. Spokojnie możecie też użyć oliwy z oliwek, olejku rycynowego czy oliwki dla dzieci. 
Polecam nie rezygnować z nafty. Kosztuje grosze, a działa na włosy super. Wystarczy łyżeczka. Nie warto z nią przesadzać. Nadaje połysk i blask włosom, jak mało jaki produkt. Można też stosować ją samą przed umyciem głowy. Pisałam o niej więcej w ulubieńcach września 2013.
Żółtko jajka ma w sobie unikalne wartości. Niektórych nie znajdziecie nigdzie indziej, jak tylko w nim. Można je aplikować samo. Często tak robiłam. Ale niestety słabo i nierówno się wtedy rozprowadza, skleja kosmyki i spływa po twarzy. Bleee...Jeśli połączymy go z maską czy nawet samą oliwką - problem znika.

Do mikstury warto też dodać sok z cytryny. Czasem to czynię. Ma jednak on właściwości rozjaśniające, a ja wolę mój naturalnie ciemniejszy odcień włosów.

Nie przejmujcie się, jeśli akurat jakiegoś składnika nie macie. Nic się nie stanie, jak raz go nie użyjecie. Możecie też dodać inne naturalne rzeczy np. sok z rzepy działa super przy problemie wypadania włosów. Sam śmierdzi okrutnie. Dlatego często z niego rezygnujemy. W połączeniu z dodatkami, może okazać się, że go polubimy i woń przestanie być problemem.

Co z proporcjami?
Nie podaje ich, gdyż zawsze wszystko robię na oko. Nie bawię się w odmierzanie. Mogę jedynie powiedzieć, że podstawą jest maska sklepowa i tej mniej więcej daje 3 łyżki stołowe. Ilość całości zależy od długości włosów. Z całą pewnością sobie z tym poradzicie:)


Mikstura gotowa i co dalej?

Nakładam ją najczęściej na umyte i wyczesane włosy. Zwyczajnie ręką. Wcieram w skórę głowy (to ważne!) i w całe pasma aż po końce. Robię to nad wanną lub pod prysznicem. Trochę bowiem tego cuda może nam ulec grawitacji i zwyczajnie spadać. Lepiej zaoszczędzić sobie niepotrzebnego mycia podłogi.
Na to idzie foliowy czepek, a na koniec ciepły ręcznik lub zwykły turban z mikrofibry z guzikiem, kupiony kiedyś na Allegro (polecam, nie zsuwa się, dobrze zabezpiecza). Tak przynajmniej było u mnie do tej pory. 
Od 3 tygodni jestem szczęśliwą posiadaczką HairTherapyWrap. Tym sposobem jedna rzecz z mojej wishlist odhaczona. 
Popularny turban w USA. Głośno o tym czepku od dawna na amerykańskich blogach i YT. Dużo o nim mówiła wielokrotnie nasza polska Youtuberka Agnieszka - nissiax83.

Posiada wkłady, jakie można ogrzać w mikrofalówce lub ciepłej wodzie. Długo trzyma temperaturę. Jest wygodny, choć lekko ciężkawy. Na razie użyłam go dwa razy. Więcej wypowiem się na jego temat za kilka tygodni. 


Brak tego cuda oczywiście nie jest żadną przeszkodą, we wdrożeniu planu maseczkowania włosów. Nie potrzebujecie w zasadzie żadnego czepka. Zwykła czysta foliowa reklamówka, ręcznik i do dzieła! Sprawdza się też folia spożywcza i to nawet lepiej lub folia aluminiowa (tylko ta się kurczaki rwie, ale dłużej trzyma ciepło). 

Koleżanka powiedziała mi, że znakomite są też aluminiowe czepki typu do trwałej ondyulacji. Kosztują w sklepach fryzjerskich lub na Allegro od 3-6 PLN. Podobno świetnie izolują i utrzymują ciepło, do tego są wygodne. Planuję kupić taki również.

W grudniu pokazywałam Wam też czepek kupiony w Super Pharm. Polecam. Bardzo wygodny, trwały, niedrogi.  Ma szerokie zastosowanie.

W cieple składniki maski lepiej są przyswajane, niektórzy zatem dodatkowo ogrzewają głowę ciepłem suszarki. Ale kto by tam stał z suszarką w ręku przez godzinę czy dłużej? Ja z całą pewnością nie. Poza tym to mało ekonomiczne i ekologiczne też nie.

Ile maskę trzymać i jak często nanosić?
Moim zdaniem minimum 40 minut. Im dłużej tym lepiej. Krócej to w ogóle szkoda zachodu. Ja zwykle trzymam 1,5 h, czasem nawet zdarzało się i 3. Nakładam i leniuchuje czytając książkę lub oglądając film. Albo przeciwnie wykonuje z turbanem na głowie całą masę domowych czynności. 
Ważna jest regularność. Jak w sumie we wszystkim. Staram się pamiętać o niej raz na tydzień. Średnia pewnie wyjdzie z ostatniego roku tak mniej więcej raz na 10 dni.

Czy można aplikować na włosy suche?
Można, bo niby kto nam zabroni? Parę razy tak zrobiłam. Jednak jestem od zawsze zdania, że zdecydowanie lepsze rezultaty można uzyskać przy nakładaniu tej mikstury na włosy i skórę głowy umyte. Bez kurzu, naturalnego łoju czy innego brudu, który osadza się na włosach każdego dnia. Składniki odżywcze mają wtedy większą zdolność penetracji, poza tym łuski włosa są wówczas otwarte i to też wpływa na lepsze wchłanianie wszystkiego co cenne. Szczególnie jeśli macie skłonność do przetłuszczania, wcieranie mikstury z łojem i brudem w mieszki włosowe to mało dobry pomysł. Lenistwo nie jest tu żadnym wytłumaczeniem:) Jak już coś robić to wg mnie dobrze i na maksa, a nie połowicznie. Inaczej szkoda na to naszego czasu, energii i kosztów.

Zmywamy wodą czy myjemy szamponem?
Przy nakładaniu po wcześniejszej kąpieli (na umyte włosy mokre), ja najpierw dość obicie spłukuje głowę ciepłą wodą i następnie używam szamponu (raz, czasem dwa). Mam włosy skłonne do obciążenia i sama woda nie dała tu dobrych efektów. Żółtko i nafta dość ciężko się zmywają bez jakiegoś środka myjącego. Zależy to jednak od włosów i ich grubości czy też ilości. Wiem, że są osoby, które tylko miksturę spłukują + ewentualnie stosują jakąś płukankę np. octową. Dotyczy to głównie właścicielek grubych i gęstych fryzur.
Jeśli chcecie używać maski na włosy suche, to oczywiście myjecie głowę tradycyjnie szamponem dwa razy.

Co to w ogóle daje?
Odżywka, olejek, serum, jedwab itp. preparaty stosowane po każdym myciu, są tylko makijażem dla włosów. Mogą poprawiać ich wygląd, ułatwiać stylizację, zabezpieczać przed czynnikami zewnętrznymi, "oszukiwać" nas i otoczenie i dbać tym samym o nasze samopoczucie:) O prawdziwym odżywianiu nie ma tu mowy. Włos to martwy wytwór naskórka. Czysta keratyna, pozbawiona komórek. Tylko działając na skórę głowy można regenerować żywą cebulkę włosa, wpływać na kondycję tego co z niej wyrasta  i nie "pracować" tylko doraźnie. 
Regularne maseczkowanie domowe sprawia, że moje włosy są bardzo miękkie, miłe w dotyku, puszyste, dobrze się układają. Zdecydowanie ich kondycja jest lepsza. Stały się jakby grubsze, bardziej sprężyste, pełne blasku, energii. Zero problemu z rozdwojonymi końcówkami. Zyskały na zdrowiu, nawilżeniu i wyglądzie. Przyznaje jednak, że nigdy nie były zniszczone. Nie puszą się nadmiernie (a mam do tego skłonność) i potrafią być dłużej świeże. Rosną jak szalone. W sumie jednak moje "pióra" od zawsze rosną niezwykle szybko, czy są maseczkowane czy nie. Taka ich natura.
Dzięki takim zbiegom możecie przeciwdziałać wypadaniu włosów, wpłynąć na porost, ogólnie poprawić ich kondycję, dbać o skórę głowy, walczyć np. z łupieżem, łuszczycą itp. Szczególnie jeśli posiadacie włosy suche, często je stylizujecie, używacie rozjaśniaczy, farb, prostownic, suszarek itp. warto pomyśleć o takiej domowej maseczce. Pamiętajcie tylko, że najważniejsza jest regularność!

To co? Do dzieła!:)

35 komentarzy:

  1. Świetny post :) W końcu 'domowa maseczka' opisana krok po kroku! Dziękuje Ci za ten post :-)
    Niedługo zrobię sobie taką miksturę, tylko naftę muszę nabyć :) Gdzie ją dostanę? W aptece? :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostaniesz ją w każdej aptece. Są z różnymi dodatkami w sensie różnymi olejkami, czasem bez. Miałam różne rodzaje i nie specjalnie widziałam różnice między nimi. Każda moim zdaniem się sprawdzi. Są też takie wygodne w stosowaniu ze sprayem. Widziałam na kilku blogach, ale sama jeszcze nie spotkałam. Jak wykończę tą, postaram się kupić tą ze sprayem.
      Nie ma za co dziękować. Jak się pot przyda komuś to jest mi bardzo zawsze miło:)

      Usuń
    2. O, dziękuje! :) będę pamiętać przy okazji wizyty w aptece :)
      Ale samą też masz zamiar ją stosować?
      Bo jak nie to o sumie w sprau niepotrzebna :)

      Usuń
    3. Nakładam także samą.

      Usuń
  2. Aktualnie na stan moich włosów nie mogę narzekać, już dawno nie wyglądały tak dobrze.
    Poradziłam sobie całkowicie z wypadaniem i łupieżem.
    Z domowych maseczek nie korzystam. Nie mam ani chęci, ani czasu na takie mieszanie.
    Ale co kto lubi, może kiedyś :)
    Póki co, zostanę przy gotowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszanie zajmuje mi około 40 sekund. Gdzie tu mowa o jakimś specjalnym czasie?:) Niestety w żadnym produkcie drogeryjnym nie znajdziemy takich składników jakie zawiera żółtko. Poza tym ja wolę działać prewencyjnie niż leczyć, a wielkich problemów z włosami nie miałam nigdy jak żyję. Łupieżu nie zaznałam na szczęście nigdy.

      Usuń
  3. Swietny pomysl! Przez dlugie miesiace mialam nafte w swoich zbiorach, ale nigdy jej nie uzylam, szkoda :( mam nadzieje, ze w przyszlosci sprobuje Twojego przepisu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nafta to u mnie składnik niezbędny w domu już od lat:)

      Usuń
  4. Aż wstyd się przyznać ale nigdy jeszcze nie używałam nafty. Maseczkę z jajkiem zrobiłam dwa razy ale moje włosy na jajo protestują :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super post! Wielu nowych rzeczy się dowiedziałam! :). Muszę wprowadzić do swojej pielęgnacji naftę kosmetyczną.

    OdpowiedzUsuń
  6. Będę musiała skusić się w końcu na naftę,ale to dopiero w kwietniu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam okropne obrzydzenie do surowego jajka i raczej nigdy nie zrobię takiej maseczki. Samą naftę stosuję i bardzo lubię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tatar i surowe żółtko...Pychota!. Mmm skojarzyło mi się i jadłabym teraz, oj jadła:)

      Usuń
    2. Ha ha, czyli to, co najbardziej mnie obrzydza surowe jajko i surowe mięso ;)

      Usuń
    3. Ja to jestem smakoszem od dziecka. Nie mam pod tym względem żadnych uprzedzeń:) Takie różne rzeczy jadłam na świcie, że już mnie nic nie rusza. Ale lubię eksperymenty i cieszy mnie to, że znam dzięki temu tyle smaków:) A co do jajka. Surowe żółtko to jedno z najzdrowszych rzeczy na świecie!

      Usuń
    4. Generalnie nie mam uprzedzeń jadłam różne "dziwne" rzeczy, ale surowe jajko nie do przeskoczenia ;)

      Usuń
  8. U mnie niestety wszystkie te kosmetyki/produkty to kompletne niewypały osobno, aż boję się pomyśleć, co by było jakbym je zmieszała. Aczkolwiek fajnie, że znalazłaś coś co odpowiada Twoim włosom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałam w poście. Podane składniki to tylko przykład.

      Usuń
  9. Maseczek z żółtkiem chyba ze sto lat już nie stosowałam. Nafty zresztą też. Odkąd stosuję oleje i maski fryzjerskie moje włosy są w idealnej kondycji, ale kiedyś takie maseczki to był u mnie chleb powszedni. Gdzie dorwałaś termo - czepek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czepek przywiozła mi koleżanka z USA.

      Usuń
    2. Ot, szczęściara. Ale będziesz teraz miała odżywione włosy, podobno ten czepek jest świetny :)

      Usuń
  10. Uzywam nafty do wlosow jest świetna

    OdpowiedzUsuń
  11. nie wiem czemu, ale odpycha mnie trzymanie jajka na głowie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od dziecka stosuje taką metodę i mnie to nie brzydzi.

      Usuń
  12. Jejjj gdzie kupiłaś ten turban do podgrzewania?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz.
Proszę o nie reklamowanie w komentarzach swoich stron, blogów, sklepów itp. Będę wdzięczna za nie linkowanie i uszanowanie tego. W innym przypadku będę je natychmiast kasować.
Magdalena