Otrzymałam go jako prezent na zlocie blogerek kilka miesięcy temu. Długi czas stał i czekał na swoją kolej, aż w końcu się za niego zabrałam.

Jest to peeling solny o pojemności 225 ml. Kosztuje chyba mniej więcej 17-18 PLN.
Wg producenta ma działać wyszczuplająco, antycellulitowo, wygładzająco i złuszczająco.
Zapach
Bardzo ładnie pachnie porzeczkami, choć woń jest leciutko podszyta chemią. Zapach jest intensywny i całkiem przyjemny. Rzeczywiście relaksuje w czasie jego używania. Nawet go polubiłam. Po zmyciu jednak nie utrzymuje się długo. Raptem kilka minut.
Konsystencja
To taka galaretka z drobinkami. Bardzo gęsta i zbita. Pod wpływem jednak wody rozpuszcza się. Przypomina bardzo zmielone czarne porzeczki, trochę jak dżem:)

Jak ma działać?


Skład:
Paraffinum Liquidum, Sodium Chloride, Silica, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Ribes Nigrum Fruit, Parfum, Coffea Arabica Seed Extract, Caffeine, Sodium Propylparaben, D-Limonene, Hexyl Cinnamal, Linalool, Citral, CI 14720, Ci 42090.
Moja opinia
Nie przepadam za solnymi peelingami. Zdecydowanie wolę cukrowe. Nie mogę powiedzieć, że to zły produkt, ale też specjalnie mnie nie zachwycił. Powiedziałabym, że taki średniak. Choć głównie pewnie dlatego mam takie zdanie, że cukrowe kosmetyki tego typu są dla mnie lepsze.
Złuszcza całkiem ok i wygładza także. Jeśli lubicie mocne tarcie, to nie będzie dla Was on wystarczający, ale też nie można powiedzieć, że to peeling delikatny. Pod tym względem dla mnie jest akurat.
Działanie na cellulit czy wyszczuplanie od razu można sobie wsadzić między bajki. Każdy peeling wykonywany regularnie pomaga walczyć z tymi problemami, ale z całą pewnością jest to tylko dodatek do diety czy sportu.


Poprawienia elastyczności nie zauważyłam i także średnio wierzę w takie obietnice. Nie łagodzi też podrażnień. Ja nawet czułam po nim nieprzyjemne mrowienie, szczypanie skóry, ale u mnie to chyba wynika właśnie z działania soli. Moja skóra jej nie lubi. Sól jest zbyt drażniąca dla mnie. Jestem zbyt płytko unaczyniona i mam skórę jak bibuła. Nieprzyjemne uczucie jednak dość szybko mija.
Zapach rzeczywiście jest relaksujący i dodaje energii, lecz nie jest do końca ta woń jest naturalna.
Wadą jest to, że za każdym razem masa produktu przy aplikacji lądowała mi w prysznicu czy wannie. Nie przyczepia się do skóry ale grudkami z niej spada, a przez to się marnuje i ciężko nim wykonać skuteczny masaż. Denerwują mnie takie scruby.
Opakowanie tradycyjne, łatwo wydobyć wszystko do ostatniej "kropli". Zabezpieczone jest z wierzchu sreberkiem. Dodatkowo przyjemny dla oka mocno różowy-landrynkowy kolor:)
Plus za to, że po jego zastosowaniu skóra jest przyjemnie wygładzona i nie trzeba nawet stosować balsamu czy masła, ponieważ zostaje na niej całkiem przyjemny film, nie tłusty, nie lepiący, taki w sam raz. Zdaje sobie jednak sprawę, że to głównie przez parafinę w składzie. Choć ja nie demonizuje tego składnika i nie jestem jego zaciekłym wrogiem:)
Wydajność - średnia. Znam mniej wydajne, ale przez to, że produkt nie trzyma się dobrze skóry, marnuje się go więcej.
Podsumowując to średni produkt. Z drugiej jednak strony robi to co powinien, złuszcza i wygładza. Nie wiem sama do końca dlaczego, ale nie polubiłam się z nim na tyle by sama go kupić. Dostałam więc nie marudzę za bardzo, ale jednak peelingi cukrowe są moimi faworytami. Zresztą mam z Perfecta obecnie ich scrub na bazie cukru, więc recenzja także będzie za jakiś czas. Jednak już teraz mogę szepnąć, że cukrowy bardziej przypadł mi do gustu.
Jeśli lubicie peelingi solne to nie mając jakiś wygórowanych wymagań możecie być zadowoleni. Ja jednak jakoś specjalnie go polecać nie będę. Oczywiście za nic nie pobija mojego faworyta z Pat&Rub, ale to oczywiście zupełnie inna liga.
Używałyście? Znacie? Może macie inną opinię na temat tego peelingu z Perfecty?
Pięknego tygodnia!
Magda