Nazbierało mi się ponownie dość szybko kolejnych pustych butelek i pojemników.
Wiele z nich było ze mną nawet około roku. Ostatnio mało co kupuje, ale systematycznie wykańczam wszystko i odgrzebuje kosmetyki, o jakich nawet zapomniałam, że mam:)
1. Ziaja Czekoladowy Peeling Myjący Gruboziarnisty.
Bardzo przyjemny kosmetyk. Super zapach, dobry skład, świetnie peelinguje i nie jest drogi. Jednie mogę się przyczepić do małej wydajności. Szykuję o nim osobną notkę.
2. Perfecta Spa Cukrowy Peeling do ciała antycellulitowy. Pomarańcza + aromat wanilii.
Polubiłam go. Wydajniejszy niż ten z Ziaja. Świetny zapach, wręcz uzależniający. Robi dobrą robotę. Bardzo często jest na różnych promocjach. Pozostawia na ciele przyjemną warstwę, choć zdaje sobie sprawę, że to głównie zasługa parafiny. Pewnie za jakiś czas skuszę się jeszcze na innych zapach. Na razie jednak w szafce czeka kilka innych peelingów do zużycia.
3. Isana Peeling Myjący Biała Czekolada i Wanilia.
Jakiś czas temu było o nim dość głośno na YT i blogach. Mnie nie przekonał do siebie. Wszyscy zachwycali się jego zapachem, a dla mnie jest zbyt sztuczny, nachalnie chemiczny. Owszem czuć czekoladę, ale woń jest mało prawdziwa. Drażniła mnie. Drobinki są fajne. Małe, ale jest ich sporo. Ścieranie mniejsze niż powyższych peelingów, ale ja nie zawsze lubię ostre scruby. Konsystencja bardzo fajna, taka budyniowa. Tani i całkiem wydajny. Jednak ze względu na zapach nie kupię go ponownie.
4. The Body Shop Coconut Shower Cream.
Miałam już wiele żeli pod prysznic z TBS i zawsze byłam zadowolona. Ten mnie mocno rozczarował. Kupiłam go na dużej przecenie. Zresztą ja wszystko w TBS kupuje na przecenach, moim zdaniem inaczej się nie opłaca. Duża butla 400 ml jest wydajna, ale sam żel jest kiepski. Wg mnie nie pachnie kokosem wcale. Generalnie bardziej przypomina mi woń mocno kwaśnych startych jabłek, może z lekką domieszką kokosa. Dziwna konsystencja. Jakby gęstego silikonu, wcale nie kremu. Bardzo trudno rozprowadzić go na ciele. Mocno gęsty, lepki. Dużo potrzeba wody by zaczął się pienić. Myje ok, ale denerwował mnie. Zużyłam połowę do mycia ciała, a resztę przelałam do pojemnika na mydło i kończę właśnie go używać do mycia dłoni. Nie polecam, nawet po obniżce.
5. The Body Shop Spiced Pumpkin Bath&Shower Gel.
Podobno to wersja limitowana, ale mi udało się go już dwa razy kupić w sporej rozpiętości czasowej. Ten żel polecam. Jest zupełnie inny niż poprzedni. Piękny zapach dyni. Super konsystencja. Dobrze myje i znakomicie się pieni. Wydajny. Nie wysusza skóry. Uwielbiam go i dlatego kupiłam już drugie opakowanie. Zawsze znajduje go na jakieś fajnej promocji.
Może to jest tak, że te kremowe żele (jak ten kokosowy) są kiepskie, a te zwyczajne są lepsze? Nie wiem dokładnie, bo jak do tej pory miałam wiele tych tradycyjnych, a ten kremowy jeden i wypadł słabo.
6. Farmona Tutti Frutti Olejek do kąpieli Melon&Arbuz.
Otrzymałam go na zlocie warszawskich blogerek jeszcze w czerwcu 2012. Przyjemny, ładnie pachniał głównie dla mnie melonem. Wydajny, daje fajną pianę. Nazwałabym go bardziej płynem do kąpieli niż olejkiem. Dobrze zmiękcza wodę. Daje poczucie relaksu w czasie kąpieli. Chętnie wypróbuje kiedyś inne zapachy.
7. Soraya Beauty&Nature Tonik nawilżający z algami morskimi.
Świetny tonik! Zużyłam dwie butelki. Wydajny bardzo. Naprawdę dobrze nawilża. Ma cudny zapach, już za nim tęsknie. Rano od razu stajemy na nogi po spryskaniu nim twarzy. Pobudza do działania, koi, rozjaśnia skórę, daje jej energię. Jeden z lepszych drogeryjnych toników. Słyszałam jednak, że chyba go wycofali. To prawda? Ja jesienią kupiłam go na wyprzedaży w małej drogerii za 10 PLN. Teraz rzeczywiście jakoś go nie widzę. Może tylko szata graficzna została zmieniona? Jeśli wiecie, dajcie znać co i jak.
8. Alverde Balsam nagietkowy do ust w formie pomadki.
Na początku nie byłam nim zachwycona. Dziwiłam się czemu zbiera same pochwały. Nie wiem czy to tylko mój egzemplarz, ale przez 2 pierwsze tygodnie pomadka była tępa i słabo się na ustach rozprowadzała. Potem za to zmieniła front:) i stała się miękka, super natłuszczająca i bardzo przyjemna. To sztyft ochronny dość mocno natłuszczający. W zimę super. Przyznam jednak, że od czasu do czasu drażnił mnie zapach tego kosmetyku. Wtedy zamieniałam go z innym, ale potem miło mi się do niego wracało. Wydajność oceniłabym na średnią. Latem może łatwo się topić, jednak to tylko moje przypuszczenia. Teraz mam wersję mandarynkową, ale jeszcze nie rozpakowana.
9. Gehwol Krem/maść do stóp.
Wybaczcie opakowanie. Wygląda koszmarnie. Ten krem miałam chyba z 1,5 roku. Poleciła mi go kosmetyczka. Bardzo dobry dla wymagających stóp. Można go dostać w gabinetach kosmetycznych i aptekach. Świetna marka, bardzo wydajny, ale dość drogi. Krem jest bardzo tłusty i stosowany systematycznie naprawdę zmienia wygląd stóp. Minus za opakowanie, z czasem niezwykle ciężko jest z niego wydobyć kosmetyk. Aktualnie nie mam jakiś większych problemów ze skórą na stopach, więc go nie potrzebuje kupować. Spokojnie wystarczają mi tańsze specyfiki.
10. Lirene Maseczka Nawilżająca.
Bardzo ją lubię. Ona i antystresowa (recenzja tu >>) to moje ulubione maski z tej serii. Nawilża, koi, rozjaśnia i wygładza. Czego chcieć więcej?:) Planuje napisać jej osobną recenzję.
11. Alouette Chusteczki odświeżające z Rossmanna.
Noszę je zwykle w torebce i używam do dłoni. Przydatne i tanie.
12. Garnier Fructis Odżywka Wzmacniająca Mega Objętość 48 H.
Świetna odżywka. Wraz z szamponem z tej serii (pisałam o nim w ostatnim denku) tworzą udany duet. Nie obciąża włosów, unosi je, nadaje objętość. Polubiłam jej zapach. Co do wzmocnienia, to raczej bym tu nie oczekiwała cudów po kosmetyku, jaki trzymamy na włosach kilka minut.
13. Yes To Tomatoes Żel pod prysznic.
14. Batiste Lace. Suchy szampon.
Już
wiele razy wspominałam, że ta marka robi najlepsze suche szampony. Miałam już
ich kilka. Lace bardzo ładnie pachnie, tak elegancko. Jakość super. Wersja Big&Bouncy
XXL Volume jednak jest jak do tej pory moją ulubioną. Recenzja tu
>>.
15. Korres Wild Rose Mask. Maska
rozjaśniająca.
Maska - moje odkrycie 2012 roku! Cudowny produkt. Super skład, spełnia
wszystkie obietnice producenta. Widać natychmiast efekt na skórze. Miałam
miniaturkę 20 ml z zestawu kilku kosmetyków Korres. Zakochałam się w niej.
Wydajna bardzo. Mała tubeczka starczyła mi na kilka miesięcy. Niestety w PL
jest droga. Poluję na jakąś promocję, ale jak na razie nie znalazłam. Jednak
jak tylko uda mi się ją kupić gdzieś taniej, biorę na bank! Będzie jej osobna
recenzja.
16. Avene Mydełko w kostce.
Było dołączone do jakiegoś zestawu jako gratis. Mała wielkość. Podobno nadaje się do twarzy
i ciała. Ja używałam go tylko do rąk. Poza tym do mycia pędzli i gąbeczek do
podkładu. Bardzo kremowe i przyjemne. Ale pewnie standardowa wersja dużej
kostki nie jest tania. Mydło jak mydło, na tego typu produkty ja akurat dużej kasy nie
wydaje.
17. L'biotica Biovax Intensywnie Regenerująca Maseczka. Do włosów słabych ze skłonnością do wypadania.
Była ze mną ponad rok. Rozczarowała mnie. Kupiłam gdy miałam spory problem z wypadaniem włosów. Nie pomogła. Za to szampon z tej serii jest świetny. Maska dobrze nawilża, ale moje włosy silnie obciążała. Błyskawicznie, ile bym jej nie nałożyła, stawały się przyklapnięte, brzydkie, tłuste. Stosowałam jako maska, potem jako odżywka na kilka minut. Za każdym razem to samo. Dla moich włosów za ciężka. Męczyłam się z nią. Nie podobał mi się też jej zapach. Drażniący, silny. 3/4 zużyłam do włosów. Reszty nie dałam rady i przeznaczyłam do końcowego mycia pędzli i golenia nóg. Wiem, że wiele osób te maski wychwala. Ja miałam tylko tą tej marki i nie polecam.
18. Lush Vanishing Cream.
Bardzo dobry krem. Szczególnie do cery tłustej i mieszanej. Rewelacyjny pod makijaż. Lekki, dobrze nawilża. Specyficznie pachnie, nie każdemu może się ta woń spodobać. Dla mnie jest oryginalna i ok. Krem polecam, choć nie należy do tanich. Nie jest też dostępny w PL. Nie pobił natomiast innego znakomitego kremu z Lush - Enzymion.
19. Oriflame Silk Satin Radiance.
Bardzo przyjemny jedwab do ciała. Nawilża, super się aplikuje. Błyskawicznie wchłania. Jest lekki i głównie bym polecała go na lato. Pięknie wygładza nogi, rozświetla skórę, ale bez żadnych drobinek czy brokatu. Powiem szczerze, że po jego nałożeniu czułam się, jakbym miała nogi gwiazdy filmowej:) Piękny efekt. Zużyłam zimą, gdyż do lata minął by termin ważności. Zapach ok, ale też nie jakieś cudo, po jakimś czasie już czasem miałam go dość. Wiosną czy latem do odsłoniętej skóry - super! Nie wiem tylko czy nadal jest dostępny, gdyż kupowałam go wieki temu.
20. Alessandro Express Cuticare Pen.
Totalny bubel. Sztyft miał nawilżać skórki wokół paznokci, zmiękczać je i wpływać na wzmocnienie płytki paznokcia. Nie robi nic. Do tego po 2 tygodniach wysechł totalnie, mimo że oczywiście dobrze go zamykałam i trzymałam w szufladzie. Nie jest tani, a nie warty nawet złotówki.
21. Bielenda Kawior i Trufle Goodbye line. Doskonałe serum pod oczy i do twarzy 35+.
Znalazł się w moich ulubieńcach stycznia 2013. Jestem z niego bardzo zadowolona. Aplikowałam pod oczy, a po jakimś czasie także na dekolt i szyję. Sprawdził się bardzo dobrze. Na twarz nie stosowałam.
22. Farmona Nivelazione Peeling do stóp.
Farmona wg mnie robi naprawdę dobre produkty do stóp. Dobry kosmetyk, wydajny, tani. Ściera super. U mnie jednak peeling do stóp to nie jakiś niezbędnik. Moim zdaniem żaden scrub nie zastąpi tarki do stóp. Poza tym w tym celu można użyć też mocnego peelingu do ciała. Od czasu do czasu kuszę się na taki kosmetyk, ale bez niego też umiem żyć i na pewno nie widzę potrzeby wydawania w tym celu większej gotówki.
23. Farmona Nivelazione Wygładzająca maseczka do stóp.
Dobra, tania maska. Rzeczywiście wygładza, zmiękcza skórę i nawilża ją. Można spokojne też stosować jako krem każdego wieczoru. To nie jakiś hit ale polubiłam ją.
Chętnie poczytam czy używałyście, któryś z produktów wymienionych w tym poście i jak Wasze opinie?
Pozdrawiam!
Magda