Pudło się zapełniło. Pora na porządki.
Dwa szampony.
1. Garnier Mango i Kwiat Tiare Szampon do włosów normalnych.
Bardzo go polubiłam. Piękny zapach. Lekki, wydajny. Świetnie oczyszcza. Znakomicie zmywał oleje. Włosy po nim są bardzo długo świeże, zero obciążenia, puszyste. Miałam wrażenie, że nadaje objętości, choć wcale producent o tym nie mówi. Woń mango podczas mycia była dla mnie rozkoszą! Zwykły drogeryjny, a naprawdę godny polecenia i tani. Kupię go za jakiś czas ponownie.
2. Alterra Szampon wzmacniający Kofeina i Biotyna.
Na początku mniej więcej do 1/3 butelki jakoś nie byłam za bardzo z niego zadowolona. Potem w każdym myciem zyskiwał na plus. Chyba włosy muszą się do niego przyzwyczaić. Zauważyłam, że naprawdę po pewnym czasie wzmacnia włosy. Po każdym myciu były jakby bardziej grubsze, sprężyste, bardzo miękkie. Bardzo dobrze się układały i zyskiwały na objętości. Co do walki z wypadaniem, to nie mogę nic powiedzieć, bo aktualnie takiego problemu nie mam. Nie lubię jego konsystencji. Nie jest też wydajny, ale za to tani. Zapach w porządku. Miałam tej marki szampon z granatem i totalnie mi nie pasował, a ten był miłym zaskoczeniem. Myślę, że za pewien czas jeszcze po niego sięgnę.
Dwa olejki.
3. Alverde Haaröl Mandel Argan. Olejek do włosów.
Używałam do olejowania, ale także do dłoni czy stóp. Polecam. Napisałam o nim osobną recenzję >>.
4. Olejek Vatica marki Dabur. Kokosowy z limonką.
Służył mi do olejowania włosów. Bardzo wydajny. Dobrze nawilża. Na początku zapach bardzo mi się podobał, potem zaczął przypominać trochę środki do czyszczenia łazienek:) Ale i tak w porównaniu z zapachem Sesy to ta woń jest cudna:)
Sprawdził się. Nie czyni cudów, ale lubiłam go.
5. Antyprespirant Nivea Invisible For Black&White. Bez białych śladów, przeciw żółtym plamom. Wersja Clear.
Bardzo dobrze działa. Nie wiem czy 48 h, ale cały dzień na pewno. Kupiłam kiedyś na promocji dużą butlę 250 ml i była niezwykle wydajna. Nie podrażnia, nie brudzi ubrań, wchłania się super. Jedynie podczas aplikacji spray jest bardzo duszący. Radzę zamykać buzię podczas nakładania. Za to daje mi minus. Identycznie u mnie działa Dove, też wersja bez białych śladów, ale kompletnie nie dusi przy aplikacji + przyjemniej pachnie i dlatego raczej będę kupować ten drugi.
6. Chusteczki do demakijażu z Douglas. Any Size Any Time, Essentials Face Cosy Cleansing Wipes.
Osobna moja notka o nich w tym miejscu >>. Najlepsze. Nie używam ich każdego dnia. Głównie w podróży czy na jakiś wyjazdach, ale są super. Jako jedyne mnie nie podrażniają nic a nic, a do tego świetnie zmywają każdy makijaż.
7. Oriflame Ecollagen Eye Cream. Przeciwzmarszczkowy krem pod oczy.
Chyba jeden z lepszych kremów pod oczy jaki miałam. Przede wszystkim zupełnie mnie nie podrażniał, nawet jak dostał się przez przypadek do oka. Mnie niestety wiele kosmetyków w okolicach oczu totalnie szczypie i powoduje łzawienie. Ten nic takiego nie czynił. Super nawilża, błyskawicznie się wchłania, ładnie napina skórę i widocznie ją liftinguje, ale moim zdaniem to jest tylko działanie doraźne. Poza tym rozjaśnia okolice oczu. Nakładałam go także na powieki. Świetny krem jak dla mnie, ale pragnę zaznaczyć, że ja nie mam wielkich oczekiwań co do kremów pod oczy. Nie mam problemów z sińcami, nie posiadam w tych miejscach suchej skóry, raczej normalną. W przeciwzmarszczkowe obietnice także nie wierzę.
8. Korres Wild Rose Serum.
Produkt naturalny do twarzy mający zadanie rozświetlić i nawilżyć skórę. Miałam miniaturkę. Starczyła mi na kilka miesięcy. Czasem używałam pod krem na noc, czasem sam. Fenomenalny skład. Drogi ale wydajny. Można spokojnie aplikować także na dzień. Byłam bardzo zadowolona, spełnia obietnice, ale jakoś krem z tej serii urzekł mnie bardziej i obecnie mam pełnowymiarowe opakowanie. Pisałam o nim w ulubieńcach lutego >>.
9. Caudalie Vinoperfect Night Correcting Cream. Miniaturka.
Chyba już 3 czy 4 mini opakowanie, gdyż kiedyś dostałam ich kilka przy okazji zakupów na Allegro. Przyjemny ale niczym mnie nie zachwycił, tak bym kupiła pełnowymiarowe opakowanie, szczególnie że nie należy do najtańszych.
10. Biochemia Urody Serum Renew.
Ten kosmetyk towarzyszył mi całą zimę. Godny polecenia. Znakomicie oczyścił mi skórę, po tragedii spowodowanej używaniem serum z granatu BU. Działa dokładnie tak jak mówi producent, nie podrażnia. Warto raz na jakiś czas zafundować sobie nim kurację. Bardzo się u mnie sprawdził. Wkrótce napiszę o nim osobną szczegółową recenzję, gdyż na to zasługuje.
11. Biochemia Urody Żel hialuronowy 1%.
Nie patrzcie na datę na opakowaniu. Nie mówi prawdy:) Bawiłam się w różne eksperymenty w przelewaniu i ta buteleczka była tylko starym opakowaniem. Żel ten towarzyszy mi już dobre 3-4 lata. Jest uniwersalny. Można mieszać go z maseczkami, kremami, nakładać sam. Ostatnio odkryłam, że rewelacyjnie sprawdza się również do włosów. Planuje opisać jak go stosuje w osobnej notce. Warty stałego posiadania.
12. Wellness Beauty Badesalz Sól do kąpieli Lawenda i Jałowiec.
Bardzo przyjemny uspokajający zapach. Miałam ich kilka. Opłaca się kupować na promocji. Poza nią sole w saszetkach są mało ekonomiczne.
13. Sampar Joyous Body Milk. Próbka.
Bardzo przyjemne mleczko do ciała. Wchłania się błyskawicznie i dobrze nawilża. Skóra po nim jest niezwykle gładka. Próbka zachęciła mnie do zakupu. Z tego co się jednak orientuje nie jest to tani kosmetyk. Aktualnie ilość balsamów i maseł mam sporą, więc nawet dokładnie nie sprawdzałam.
14. Floslek beEco Bio-certyfikowany krem pod oczy, na dekolt i szyję. Próbka.
Zużyłam na szyję i dekolt. Przyjemny, dobrze nawilża, wygładza, szybko się wchłonął. Pod oczy nie stosowałam. Warty uwagi.
15. Pomadka ochronna migdałowa od Yves Rocher. To ta biała:)
Nadruk bardzo szybko zszedł całkowicie. Sam sztyft jest wydajny i jakość super. Dobrze natłuszcza, przyjemnie pachnie. Usta po nim są miękkie, wygładzone i dobrze chronione. Pomadka miękka, jedwabista, latem może łatwo się rozpuszczać. Zimą sprawdziła się super. Polecam. Jedna z lepszych jakie miałam.
16. Lip Smakers o zapachu truskawek ze śmietaną.
Smak i woń cudna! Działa także świetnie. Nic nie mogę mu zarzucić. Głównie ma działanie natłuszczające, bardzo podobne do sztyftu z YR powyżej. Dodatkowo nadaje ustom ładny połysk i lekko różową poświatę.
17. Lirene DermoProgram Maseczka Anty-Stres.
Zużywam ją stale. Kocham! Jej pełną recenzję przeczytacie w tym poście >>.
18. Clarisonic Nourishing Care Cleanser.
Krem do mycia twarzy dołączony do szczoteczki Clarisonic. Nie spodziewałam się po nim za wiele, a tu zaskoczenie. Świetnie zmywa makijaż. Jest bardzo wydajny. Nie wysusza, wręcz nawilża. Przyjemna, bardzo kremowa konsystencja. Nie podrażnił. Po jego użyciu skóra była gładka, rozjaśniona i w świetnym stanie. Ciekawy zapach. Pachnie świeżo zaparzoną czarną dobrą herbatą. Niestety kupowany osobno nie jest tani, a do tego niedostępny w Polsce. Sprowadzanie go specjalne z zagranicy jakoś mi się nie widzi. Z tą szczotką spokojnie sprawdzają się równie dobrze inne tańsze produkty.
19. Avon Planet Spa Dead Sea Minerals Nourishing Body Butter.
Jestem uwiedziona jego zapachem. Uzależniający. Utrzymuje się długo na
skórze. Smarowałam nim także dłonie i stopy, gdyż tak pokochałam tą woń. Jakość
dla mnie świetna, choć wiadomo, że skład nieciekawy. Masło znakomicie nawilża.
Uwielbiam dotykać swoją skórę po jego aplikacji. Jest gładka, ukojona, miękka.
Gęsty, a wchłania się migusiem. Ciekawe opakowanie szczelnie zamykane. Jest
plastikowe i można po wymyciu wykorzystać go na wiele sposobów. Nie wiem ile
kosztuje. Kupowałam już dawno, ale warto polować na promocje. Wydajny i bardzo
go polecam. Skóra jest po nim jak aksamit!
20. Dove Rich Nourishment Cream.
Podstawowy krem Dove. Niby zwykły, a naprawdę świetny. U mnie pobił wiele balsamów czy maseł do ciała. Znakomity na łydki i generalnie całe ciało. Wchłania się szybko, pięknie pachnie. Rewelacyjnie nawilża. Uniwersalny. Aplikowałam na stopy i również dłonie. Na noc można położyć go na usta. Nie raz w czasie mrozów nakładałam jego grubszą warstwę pod oczy i szłam tak spać. Rano skóra w tym miejscu? Jak marzenie. Na całą twarz nie nanosiłam. Nie jest drogi. Warto go mieć. Mój niezbędnik.
21. Wellness Beauty Olejek do kąpieli Trawa cytrynowa i bambus.
Zużyłam już wcześniej wersje macadamia i wanilia. Oba przyjemne. Trawę cytrynową niezwykle preferuje. Zmiękcza wodę, ładnie pachnie. Kąpiel z nim jest bardzo przyjemna. Nie ma dużej pojemności, ale nie trzeba go wlewać za dużo do wanny, by poczuć aromat. Jak traficie na promocje to warto choć raz się skusić.
22. Ziaja Bloker.
Zużywałam chyba z 1,5 roku. Jeszcze zostało mi go na 3-4 aplikacje, ale minął termin ważności. Dobry produkt. Spełnia zadanie. Niczym nie ustępuje blokerom w cenie 3-4 razy wyższej. Nie mam dużego problemu z poceniem się, ale lubiłam go raz na jakiś czas zastosować. Trzeba jednak robić to z głową. Etykieta mówi, żeby aplikować bloker 1-2 razy na tydzień. Dla mnie to pomyłka. Ja stosowałam 2-3 razy na m-c, czasem rzadziej i świetnie działał. Radzę też za jednym razem nie nanosić kosmetyku za dużo, gdyż może wówczas podrażnić. Minimalizm jest tu podstawą. Kupię ponownie. Na blogu też pojawi się jego osobna recenzja.
23. Garnier Roll-on pod oczy.
Fajny produkt. Ciekawa, wygodna aplikacja. Trzymałam go w lodówce i nakładałam rano. Rozjaśnia, zdejmuje opuchliznę. Dobry także na powieki pod makijaż. Nie podrażnił mnie. Ale moim zdaniem wiele innych tańszych kosmetyków tego typu, trzymanych w lodówce, robi dokładnie to samo. Kupiłam na promocji, ale i tak uważam, że nie jest tani nawet z rabatem. Termin zużycia to 6 m-cy od otwarcia i nie wyobrażam sobie wykończyć go w takim czasie. Stosowałam pół roku, a nadal mam go lekko poniżej połowy. Jest przeterminowany, więc idzie do wyrzucenia. Dla mnie to marnotractwo. Producent powinien pomyśleć o opakowaniu połowę mniejszym, a przy tym i niższej cenie. Ponownie się nie skuszę.
24. Sephora Compact Powder Foundation w odcieniu Clair Light D20.
Moje trzecie zużyte opakowanie. Świetny podkład w kompakcie. Kolor idealny dla mnie, co w podkładach prasowanych jest rzadkie. Błyskawicznie robi się nim makijaż. Nie wymaga już pudru. Jest drugą skórą, nakłada się fenomenalnie. Trwały, nie schodzi cały dzień. Jeśli nawet coś nam się zetrze, bardzo łatwo w ciągu dnia wykonać nim poprawki. Ma gąbeczkę i lusterko. Nie raz zdecydowanie wolę go niż podkłady we fluidzie, choć te oczywiście także używam. Jest lekki, a kryje dla mnie w sam raz. Lubię go mieć w domu. Na wyjazdy rewelacja. Kupuje od lat na dniach VIP czy innych przecenach. Jedynie mógłby być bardziej wydajny. Bez promocji kosztuje ok. 50 PLN.
25. Inglot Mleczny lakier. Niestety numer się całkowicie starł i nie pamiętam:(
Kupiony lata temu, a dzielnie się trzymał do końca. Piękny jasny kolor z lekko różową poświatą. Uwielbiałam go. Paznokcie z nim wyglądały świeżo, czysto, elegancko. Dobry także do french. Inglot ma całą gamę takich jasnych odcieni i je polecam. Trwałość także spoko i nakładanie w porządku. W ogóle przez lata mi nie zgęstniał. Nie wszystkie jednak kolory tej marki lubię. Miałam/mam kilka jakie totalnie się nie sprawdziły i jakość była tragiczna. Tak naprawdę co kolor w Inglocie to niespodzianka:)
Dotrwaliście do końca? Jestem z Was bardzo dumna!:)
Napiszcie proszę Wasze zdanie na temat tych produktów. Powymieniajmy się poglądami.
Magda