W październiku przystąpiłam do projektu Październik Miesiącem Maseczek. Pomysł bardzo mi się spodobał, choć w sumie ja jestem mocno maseczkowa przez cały rok. Dziś krótkie podsumowanie.
Udało mi się w czasie trwania akcji napisać recenzje 4 różnych masek do twarzy. Każdą znam już o wiele dłużej niż miesiąc. Trzy z nich bardzo polecam, choć oczywiście to też zależy od typu cery jaką macie. Jedna niestety nie wypadła dobrze.
1. Lirene Anty-stres
Udało mi się w czasie trwania akcji napisać recenzje 4 różnych masek do twarzy. Każdą znam już o wiele dłużej niż miesiąc. Trzy z nich bardzo polecam, choć oczywiście to też zależy od typu cery jaką macie. Jedna niestety nie wypadła dobrze.
1. Lirene Anty-stres
4. SkinFood Rice Mask Wash off
Dla mnie nakładanie maseczek to nie tylko kwestia dbania o skórę, ale w dużej mierze relaks i odpoczynek dla ducha. To czas tylko dla mnie, choć przyznam, że często robię wiele innych czynności w domu z maską na twarzy:) Jednak wiem, że kosmetyczki zalecają by z maseczką leżeć, słuchać dobrej muzyki i nie robić nic innego. Staram się tak czynić, choć głównie na to ma czas tylko w weekendy albo inne wolne dni.
Nie łudzę się, że samo nakładanie masek zrewolucjonizuje pielęgnacje skóry. Najważniejsze moim zdaniem jest to jakich kosmetyków używamy każdego dnia i systematyczność. Jeśli jednak jeszcze nie używacie masek albo robicie to sporadycznie, gorąco Was zachęcam do poważnego wejścia w ten świat:)
Na naszym rynku wybór jest ogromny i każdy znajdzie coś dla siebie. Poza tym wcale nie musicie kupować drogich masek, ponieważ saszetkowe, często polskich firm są naprawdę świetne i nie rujnują portfela.
Wg mnie każda z nas znajdzie czas by choć raz w tygodniu zaaplikować sobie maskę. Ja przed dodatkowo polecam peeling. Dobrze jest też używać je podczas ciepłych kąpieli, kiedy to cenne właściwości kosmetyku mają większe możliwości pod wpływem pary wniknąć w naszą skórę.
Oprócz przeróżnych właściwości masek dostosowanych do różnych potrzeb czy problemów skóry, możecie znaleźć też te produkty w wielu formach. Zmywalne, samowchłaniające się, peel-off, żelowe, kremowe, glinki, algi i inne.
Ręczę, że po systematycznym używaniu masek nie tylko skóra będzie Wam wdzięczna, ale same poczujecie się lepiej.
Jesień i zima to znakomity czas by maseczkowy plan wdrożyć w życie, jeśli jeszcze Wam on nie towarzyszy na co dzień.
Na moim blogu nadal w miarę regularnie będą pojawiać się recenzje tego rodzaju kosmetyków. W koło bowiem testuje nowe. Jest też cała gama jaka stale towarzyszy mi od lat.
Zatem maseczkujmy się:)
Jesień i zima to znakomity czas by maseczkowy plan wdrożyć w życie, jeśli jeszcze Wam on nie towarzyszy na co dzień.
Na moim blogu nadal w miarę regularnie będą pojawiać się recenzje tego rodzaju kosmetyków. W koło bowiem testuje nowe. Jest też cała gama jaka stale towarzyszy mi od lat.
Zatem maseczkujmy się:)
Chętnie też poczytam o Waszych ukochanych maseczkach, takich naj, naj...
:)
Magda
:)
Magda
Fajne podsumowanie, ale nie zdążyłaś wysłać do mnie maila?
OdpowiedzUsuńMaila? Nie bardzo rozumiem.
UsuńJa staram się nakładać maseczki dwa razy w tyg. i praktykuję taką zasadę od liceum :) Z czasem wiadomo bywa różnie, ale te kilkanaście minut da urody zawsze znajdę.
OdpowiedzUsuńTak trzymać! Ja też średnio nakładam maski 2-3 razy na tydzień i udaje mi się to od około 10 lat:)
Usuńja też jestem maseczkowa cały rok :) i tak jak mówisz, staram się robić peeling przed maseczką. I teraz na pewno będę podczas kąpieli trzymać maseczkę na buzi :)
OdpowiedzUsuńPolecam ten sposób:)
Usuńbardzo solidne podsumowanie; nie jestem w stanie położyć się z maseczką i nic nie robić :(
OdpowiedzUsuńJa rzadko ale się staram:)
Usuńbardzo polubiłam październikową akcję- na tyle, że będę kontynuować ją dalej :D
OdpowiedzUsuńBuziaki,Magda
Tak trzymać!
UsuńJa miałam na twarzy maseczkę tylko raz w życiu, w dodatku była bezbarwna więc nawet jej nie odczułam:) powiedziałam sobię, że w październiku zastosuję i taką z glinką, i czekoaldową i inne. Niestety nie dotrzymałam słowa i maseczek nie zastosowałam żadnych:)
OdpowiedzUsuńZawsze jest czas żeby to zmienić:)
UsuńKupiłam ostatnio całą gamę maseczek w saszetkach: peel off, rozświetlającą, wygładzającą, napinającą, odświeżającą, relaksującą i odżywczą:) Zawsze miałam problem z wyborem, więc takie saszetki, to super sprawa: po pierwsze produktu wystarczy tylko na kilka aplikacji (przynajmniej te, które ja kupiłam można wykorzystać kilkakrotnie), więc jeśli się nie sprawdzą, nie ma bólu, że wyrzucam całe opakowanie; po drugie: cena!!! Nie szkoda mi wydać 2-3 zł na saszetkę, jeśli mam w perspektywie to, że być może znajdę coś genialnego dla mojej twarzy; po trzecie: wygoda- można zabrać wszędzie, bo nie zajmują dużo miejsca i nie ważą:
OdpowiedzUsuńJa też mam cały zestaw saszetkowych maseczek. Zatem będziemy je używać "razem":)
UsuńCzekam na kolejne recenzje maseczek ;) Lubię testować różne maseczki, ale pozostaję wierna trzem: nawilzającej Lirene, błotnej z serii planet spa Avon oraz Beauty Flash Balm z Clarins.
OdpowiedzUsuńTe dwie pierwsze mam i również lubię. Z Clarins nie miałam ale czaję się na nią chyba od 2 lat.
Usuń