I. "4 Pokoje Coffee & Bar" - Wileńska 19, Warszawa.
Odkryłam to miejsce całkiem niedawno dzięki dwóm koleżankom. Znajduje się na mojej ukochanej warszawskiej Pradze.

To połączenie kawiarni z barem. Wypijecie tu świetną kawę. Sieciówki mogą się schować. Duży jest też wybór herbat. Wiele z nich pochodzi z dalekich zakątków świata.
Możecie też w "4 Pokojach" pogadać z przyjaciółmi przy kuflu piwa czy spędzić romantyczny wieczór z drinkiem w dłoni. Jest też coś dla zgłodniałych. Menu zmienia się w zależności pory roku, dnia, tygodnia. Serwują śniadania, lunche. Sałatki, naleśniki, kanapki, zupy, desery, ciasta, koktajle, świeże soki...Do wyboru do koloru. Wszystko jest naprawdę świeże, nietuzinkowe i w większości przygotowywane na bieżąco.

Powiecie: "To jest wszędzie". Nie zgodzę się. "4 Pokoje" mają swój klimat i niepowtarzalny urok. Każdy z pokoi jest inny, wszystkie mieszczą się w starej praskiej kamiennicy z duszą. Niby pomieszanie stylów, pozorny nieład, ale siadasz tam i czujesz się...cudnie błogo. Zero zadęcia, sztywności, wymuszonego snobizmu i sztucznego pseudo artyzmu z śródmiejskiej ulicy Foksal...
Przychodzą tam fantastyczni ludzie. Interesujący.
Chcesz to siadasz na zewnątrz, zamawiasz czekoladę lub piwo i gapisz się godzinami na przechodniów, układając w myślach im historie życia...Gdzieś całkiem niedaleko tętni życiem wielkie wiecznie biegnące miasto, a tu mała uliczka i zwykłe praskie powolne życie...
Chcesz to siadasz w którymś z pokoi, jesz naleśniki, śmiejesz się z przyjaciółmi, wspominasz stare dzieje i planujesz kolejny wyjazd na wspólne wakacje...

W "4 Pokojach" masz możliwość pograć w wiele gier planszowych, nawet z obcymi Ci ludźmi. Znajdzie też tam regał z książkami. Rodziców pewnie usatysfakcjonuje kącik dla dzieci z zabawkami, kolorowankami itp.
Jeśli lubicie nowoczesne szklane przestrzenie, lurowatą kawę "parzoną" na styl amerykański (swoją drogą Amerykanie latają na Księżyc, a do do dziś nie mają pojęcia jak zrobić dobrą kawę, tragedia!:), hamburgery, równo ułożoną terakotę na podłodze i krzesła z Ikea - to nie jest miejsce dla Was.
Jesteście smakoszem kawy, tak jak ja, nie przeszkadza Wam siedzenie na starej sofie, skrzypiący taboret, lubicie domową ogórkową i jazz w tle? Koniecznie się tam wybierzcie.
Zaletą są również całkiem przystępne ceny i spokój w około (choć jak otworzą Metro Wileńska może to niestety ulec zmianie).

Właściciele od czasu do czasu organizują również kameralne koncerty, wystawy oraz spotkania dla dzieci czy wieczorki poezji.
Parę kroków od CH Wileńska i jesteście zupełnie w innej przestrzeni. Czynne od 10 do ostatniego gościa, na pewno zawsze zdążycie:)
PS. Ostatnio zamówiłam tam kanapkę - pumpernikiel z masełkiem, śledziem, jabłkiem, cebulką i rodzynkami. Niebo w gębie. Rarytas jakich mało. Powiedzcie, gdzie indziej coś takiego dostaniecie?

II. Czekolady Magnetic z Biedronki.
Bez czekolady spokojnie mogę żyć. Nie, że nie wytrzymam bez niej tygodnia czy miesiąca. Mogę nawet nie jeść rok, ale zdarza się czasem wielka chętka...
Nigdy nie chodzę w Biedronie na dział słodyczy. Nie interesuje mnie ta półka. Ale pewnego dnia mama poprosiła mnie o drobne zakupy. Na liście była też czekolada. Padło na Magnetic. Nie spodziewałam się wysokiej jakości, a jestem wybredna. A tu proszę. Smaków co niemiara. Nie próbowałam jeszcze każdego, ale jak do tej pory moim faworytem jest z nadzieniem likerowo-truflowym. Kocham! Lubię też z żurawiną i zwykłą gorzką. Około tyg. temu trafiłam na limitowankę - Rumiane Jabłko i Deserowa Wiśnia. Ta pierwsza dużo lepsza. Chyba zrobię zapas:)
Kosztują od 1,90-2,50 PLN. Czasem w promocji jeszcze taniej. Polecam!

III. Kasza manna na mleku.
Przez miesięce miałam szał w owsiankę. Koniecznie na mleku. Z owocami, rodzynkami, żurawiną, orzechami. Każdego dnia inna kombinacja. Nie nudziła mi się wcale.

W marcu naszło mnie natomiast na kaszę manną. Kojarzy mi się z dzieciństwem. Przedszkolem, pobytami u babci i wakacjami na mazurskiej wsi u cioci. Zawsze rano była tam parująca zapachem kasza:) Dla wielu maluchów to trauma. Dla mnie nigdy taką nie była. Zawsze mannę lubiłam. Musiała być jednak gęsta i gorąca!
Taką właśnie przyrządzam sobie w większości poranków od miesiąca. Jem czasem samą posypaną cukrem, dokładnie tak jak robiłam to, gdy byłam małą Madzią:) Często dodaje owoce, konfitury, syrop malinowy lub wiśniowy.
Robi się szybko, daje dużo energii i smakuje wybornie! Możecie ją robić gęstszą lub rzadką. W mojej musi stanąć łyżka!:)

Jakimś ulubieńcem zaraziłam?:)

PS. Zdjęcia "4 Pokoje Coffee & Bar" pochodzą ze strony lokalu.