Kiedy zebrałam na stole kolorówkę, jaką najchętniej używałam w 2012 roku i jaką bardzo polubiłam, wyszło jak poniżej.


Postanowiłam jednak oddzielić mężczyzn od chłopców i wybrać z nich oczywiście facetów:)
Zaprezentuje Wam dziś kosmetyki makijażowe jakie w miarę regularnie używałam w 2012 roku i jakie towarzyszyły mi przez min. 6 miesięcy (takie moje własne założenie). Zdecydowana większość jest ze mną dłużej niż rok. Część z nich wcale nie jest najlepszych w swojej klasie, jakie przyszło mi testować. Jeśli jednak pod koniec roku znalazłam coś lepszego w danej kategorii, do niniejszej listy nie weszło. Nie było bowiem ze mną na tyle długo, by uznać za stosowane często w minionym roku.
I. TWARZ
1. Przez ok. 8-9 m-cy ubiegłego roku stosowałam zamiast podkładu krem BB Lioele Dollish w nr 2 (odcień zielonkawy). Dlatego na mojej liście "mężczyzn" nie ma żadnego podkładu. Ten krem skutecznie je zastąpił. Przez ten czas chyba tylko z 4 razy nałożyłam fluid. Dla mnie ten produkt to odkrycie nie tylko roku ale chyba i życia. Zdecydowane KWC. Tego szukałam od lat! Dla skóry naczynkowej znakomity! Uwielbiam go. Skończył mi się około tygodnia temu i aktualnie czekam na kolejne opakowanie. Chyba nie potrafię już bez niego żyć:) Pobija u mnie podkłady na łeb i szyję.


I. TWARZ
1. Przez ok. 8-9 m-cy ubiegłego roku stosowałam zamiast podkładu krem BB Lioele Dollish w nr 2 (odcień zielonkawy). Dlatego na mojej liście "mężczyzn" nie ma żadnego podkładu. Ten krem skutecznie je zastąpił. Przez ten czas chyba tylko z 4 razy nałożyłam fluid. Dla mnie ten produkt to odkrycie nie tylko roku ale chyba i życia. Zdecydowane KWC. Tego szukałam od lat! Dla skóry naczynkowej znakomity! Uwielbiam go. Skończył mi się około tygodnia temu i aktualnie czekam na kolejne opakowanie. Chyba nie potrafię już bez niego żyć:) Pobija u mnie podkłady na łeb i szyję.


2. Puder Mac Mineralize Skinfinish Natural w kolorze Light Plus.
Najlepszy puder jaki do tej pory miałam. Świetnie matuje na bardzo dlugo, bez efektu maski czy biszkopta. Niewidoczny na twarzy. Ukrywa pory. Wydajny. Znakomicie się nakłada. Kolor dla mnie trafiony rewelacyjnie.
Wykończyłam go ok. 2 tyg. temu i już za nim tęsknie, choć aktualnie postanowiłam zużyć resztki wszystkich innych pudrów jakie mam.


3. Korektor Maybelline Pure Cover Mineral.
Używałam go na twarz, ale także świetnie sprawdza się pod oczy. Jeden z ulubionych kosmetyków i na bank ponownie go kupię. Kolor 02 Natural jest dla mnie świetny. Nigdy nie miałam równie dobrze dobranego kolorystycznie korektora. Był ze mną prawie dwa lata i skończył się na początku stycznia. Wydajny, wtapia się znakomicie w skórę, podkład. Nie wchodzi w załamania, nie waży się, jest trwały, nie podkreśla suchych skórek, tuszuje większość niedoskonałości. Aplikacja niezwykle prosta i szybka.






4. Korektor rozświetlający pod oczy Collection 2000 Lasting Perfection Concealer w kolorze 01 Fair.
Pod oczy naprawdę rewelacyjny. Daje piękne rozświetlenie, a biorąc pod uwagę jego cenę to już w ogóle produkt bomba. Dokładnie rok temu o tej porze byłam w Londynie i tam właśnie go kupiłam. Starczy mi chyba jeszcze na rok. Nie wchodzi w załamania skóry, jest bardzo kremowy, trwałość niesamowita. Polecam! Jedynie napisy na opakowaniu już po 2 tyg. używania totalnie zniknęły.



5. Bronzer do konturowania NYC Smooth Skin Bronzing Face Powder w kolorze 720A Sunny.
Mam go 11 m-cy. Skusiłam się na niego, gdy wykończył mi się ukochany NARS Laguna. Nie pobija tego drugiego, ale towarzyszył mi przez cały rok i naprawdę jest świetny. Bajeczne rozcieranie. Kolor idealny dla mnie. Nie sposób zrobić sobie nim krzywdy. Super lekkie opakowanie. Rewelacyjna wydajność. Matowy bez żadnych drobinek. Nie ma pomarańczowych tonów. Trwały. Z tego co wiem jest uważany za tańszy odpowiednik jednego z bronzerów Dior.



II. POLICZKI
1. Rozświetlacz Bobbi Brown Shimmer Brick Compact. Kolor Pink Quartz.
Kosmetyk, który nigdy się nie kończy:) Mam go dwa lata. Może być używany także jako róż czy cienie. Uwielbiam jego efekt pięknej tafli i to, że nie ściera się wcale nawet przez kilkanaście godzin.


Nie jest tani. Absolutnie jednak nie żałuję wydanych pieniędzy, szczególnie że kupiłam go na sporej promocji. Jednym nim mogę wykonać w zasadzie 3/4 makijażu na szybko. Bardzo zmienia twarz na plus, nawet jeśli miałyśmy zarwaną noc. Mój KWC na zawsze.

2. Róż do pliczków Maybelline Dream Touch Blush w odcieniu 04 Pink.


Nie jest tani. Absolutnie jednak nie żałuję wydanych pieniędzy, szczególnie że kupiłam go na sporej promocji. Jednym nim mogę wykonać w zasadzie 3/4 makijażu na szybko. Bardzo zmienia twarz na plus, nawet jeśli miałyśmy zarwaną noc. Mój KWC na zawsze.

2. Róż do pliczków Maybelline Dream Touch Blush w odcieniu 04 Pink.
Nigdy nie myślałam, że tak polubię róż w kremie. Pięknie się rozciera i łączy ze skórą. Daje cudowne wykończenie. Trwałość w porządku, choć tu mogłoby być jeszcze lepiej. Posiadam drugi kolor 03, ale ten zdecydowanie wolę. 04 ma inne bardziej satynowe wykończenie i taką ładniejszą daje poświatę. Pobił lubiany wcześniej przeze mnie blush w kremie z Inglota.



3. Drugim bardzo często używanym różem przeze mnie jest Mac Sheertone Blush Tenderling.



3. Drugim bardzo często używanym różem przeze mnie jest Mac Sheertone Blush Tenderling.
Kocham ten kolor. Dla mojej naczynkowej skóry wyborny! Może nie widać tego na zdjęciach, ale ma oprócz różowych lekko brązowe tony. Jest zupełnie matowy.


Róże MACa co by nie mówić mają świetną jakość. Rozcieranie, wydajność, trwałość - wszystko extra. Mam 3 inne kolory. Wszystkie mi się podobają, ale po ten sięgam najczęściej.

III. OCZY
1. Cienie
Odkąd mam wykonane kreski permanentne, mój makijaż oczu jest bardzo prosty. W 2012 roku ograniczałam się w głównej mierze do jednego cienia na powiece lub góra dwóch. Często w ogóle żadnego koloru nie kładłam, poza rozjaśnieniem powieki cielistym cieniem Bell i rozświetlaczem pod łukiem brwiowym. Jeśli już malowałam oczy najczęściej używałam skomponowanej własnej paletki 4 cieni:


Róże MACa co by nie mówić mają świetną jakość. Rozcieranie, wydajność, trwałość - wszystko extra. Mam 3 inne kolory. Wszystkie mi się podobają, ale po ten sięgam najczęściej.

III. OCZY
1. Cienie
Odkąd mam wykonane kreski permanentne, mój makijaż oczu jest bardzo prosty. W 2012 roku ograniczałam się w głównej mierze do jednego cienia na powiece lub góra dwóch. Często w ogóle żadnego koloru nie kładłam, poza rozjaśnieniem powieki cielistym cieniem Bell i rozświetlaczem pod łukiem brwiowym. Jeśli już malowałam oczy najczęściej używałam skomponowanej własnej paletki 4 cieni:
- Mac Patina
- Inglot 395 - niezawodny rozświetlacz pod łuk brwiowy i w kąciku oka
- Kobo Caffe Latte

Uwielbiam te cienie. Nigdy mnie nie zawiodły i mogę nim wykonać zarówno dzienny jak i bardziej imprezowy makijaż. Czasem łącze je razem, a czasem wystarczy jeden czy dwa, by oko dobrze wyglądało. Zabieram też ten zestaw na wszystkie wyjazdy.
Wspomniałam też wyżej o cieniu Bell nr 145. To mój ulubieniec od lat. Jest matowy, w idealnym kolorze wanilii.
Nakłada się bajecznie i pięknie ujednolica kolor powieki. Żaden inny cień u mnie nie robi tego tak dobrze. Rozjaśnia, wyborny pod łuk brwiowy, jeśli preferujemy w tym miejscu matowe rozjaśnienie. Ja utrwalam nim także korektor pod oczami. Wyśmienity to rozcierania ciemniejszych kolorów. To przez 6 lat 2 lub 3 opakowanie. Nie rozstaje się z nim. Duże KWC!
Nakłada się bajecznie i pięknie ujednolica kolor powieki. Żaden inny cień u mnie nie robi tego tak dobrze. Rozjaśnia, wyborny pod łuk brwiowy, jeśli preferujemy w tym miejscu matowe rozjaśnienie. Ja utrwalam nim także korektor pod oczami. Wyśmienity to rozcierania ciemniejszych kolorów. To przez 6 lat 2 lub 3 opakowanie. Nie rozstaje się z nim. Duże KWC!



2. Baza pod cienie Urban Decay Eyeshadow Primer Potion.
Jest ze mną prawie 2 lata. Jutro będę bawić się w jej rozcinanie. Do tej pory najlepsza jaką miałam. Cienie trzymają się bez naruszenia do czasu demakijażu. Z moimi bardzo tłustymi powiekami baza to konieczność.


3. Kredka cielista na linię wodną Schlecker Basic Eyeliner Kajalstift.
Żadna biel, róż, ale prawdziwie cielista, znakomita kredka. Super otwiera oko. Kosztuje grosze. Nie uczula, nie spływa, aplikuje się bardzo dobrze. Jest trwała i nie łzawią mi po niej oczy. Dobrze się temperuje i jest ze mną ok. 2 lat.

Żadna biel, róż, ale prawdziwie cielista, znakomita kredka. Super otwiera oko. Kosztuje grosze. Nie uczula, nie spływa, aplikuje się bardzo dobrze. Jest trwała i nie łzawią mi po niej oczy. Dobrze się temperuje i jest ze mną ok. 2 lat.

4. Tusze do rzęs.
Przez miniony rok towarzyszyły mi dwa ulubione.
CoverGirl LashBlast Luxe Mascara. Uwielbiam te tusze. Piękna czerń. Wydłużają, pogrubiają, pięknie rozdzielają włoski. Nie odbijają się i nie kruszą. Zdecydowane KWC. Miałam z 4 opakowania w różnych kolorach. Chyba ukochana to jednak pomarańczowa, ale czerwona jest tuż za. Do tej pory tych mascar nic chyba u mnie nie pobiło. Jedynie minus za brak dostępności w PL w normalnej sprzedaży.
MAC False Lashes Mascara. Robi w zasadzie wszystko to co ta powyżej. Jest jednak droższa. Przez cały czas użytkowania nie zmienia konsystencji. Znakomita i bardzo trwała. Przetrwała testy na deszczu, mrozie, śniegu ale też w upale. Nie jest wodoodporna. Pięknie rozdziela rzęsy. Polecam, choć dość droga. Ja aktualnie wrócę ze względu na cenę do LashBlast. Niewykluczone jednak, że kiedyś ponownie sięgnę po tą z z MAC.
Przez miniony rok towarzyszyły mi dwa ulubione.
CoverGirl LashBlast Luxe Mascara. Uwielbiam te tusze. Piękna czerń. Wydłużają, pogrubiają, pięknie rozdzielają włoski. Nie odbijają się i nie kruszą. Zdecydowane KWC. Miałam z 4 opakowania w różnych kolorach. Chyba ukochana to jednak pomarańczowa, ale czerwona jest tuż za. Do tej pory tych mascar nic chyba u mnie nie pobiło. Jedynie minus za brak dostępności w PL w normalnej sprzedaży.
MAC False Lashes Mascara. Robi w zasadzie wszystko to co ta powyżej. Jest jednak droższa. Przez cały czas użytkowania nie zmienia konsystencji. Znakomita i bardzo trwała. Przetrwała testy na deszczu, mrozie, śniegu ale też w upale. Nie jest wodoodporna. Pięknie rozdziela rzęsy. Polecam, choć dość droga. Ja aktualnie wrócę ze względu na cenę do LashBlast. Niewykluczone jednak, że kiedyś ponownie sięgnę po tą z z MAC.

IV. BRWI
Regularnie wykonuje hennę. Moje brwi zatem nie wymagają porannego przyciemniania. Poza tym nie mam ubytków w brwiach. Akurat tu włosy mam dość bujne i nie muszę ich uzupełniać. Problemem jest to, że rosną sobie w dół i ciężko je ujarzmić. Idealnego sposobu na nie jeszcze nie mam, ale najlepiej dotychczas sprawdza się u mnie: Wzmacniająca odżywka do rzęs z Celii. Koniecznie żółta, bo są jeszcze inne kolory. Opakowanie jest tragiczne, nadruk schodzi po kilku dniach, ale sam kosmetyk dobrze utrwala włoski, zdecydowanie lepiej niż wszystkie żele do tego stworzone. Nie daje koloru. Kosztuje grosze i to moja druga tubeczka.

V. USTA
Jestem fanką produktów do ust i akurat tu kolorówkę bardzo często zmieniam. Najtrudniej było mi wybrać z tej kategorii najczęściej używane pomadki i błyszczyki. Wyselekcjonowałam w końcu 2 szminki i 2 błyszczyki.

Jestem fanką produktów do ust i akurat tu kolorówkę bardzo często zmieniam. Najtrudniej było mi wybrać z tej kategorii najczęściej używane pomadki i błyszczyki. Wyselekcjonowałam w końcu 2 szminki i 2 błyszczyki.


1. Pomadka Estee Lauder Pure Color Crystal Lipstick 301 Crystal Baby.
Piękny kolor na każdą okazję. Idealny róż. Pasuje do wielu makijaży czy stylizacji. Eleganckie opakowanie. Uwielbiam ją za wykończenie jakie daje na ustach. Nie waży się, ściera równomiernie, nie wysusza. Jest ze mną szmat czasu, a nigdy mi się nie nudzi. Cenię ją za uniwersalność.
2. Szminka Lancome Rouge In Love 322M Lipstick.
Kupiłam okazyjnie w salonie kosmetycznym tester prosto z Francji. Kosztował mnie 30 PLN.
Zakochałam się w tym kolorze. Niezwykle trwała pomadka, a przy tym nie wysusza skóry ust i wybornie się aplikuje. Bardzo często kiedy mam ją na ustach, dostaje pytania co to?:) Jakość niesamowita i odcień jaki nigdzie indziej nie spotkałam. Więcej zdjęć tu >>. Bez wątpienia najlepsza moja szminka. Pobiła wszystkie pomadki Mac i Chanel jakie miałam do tej pory. Żałuję tylko, że jak na razie mam ją jedną marki Lancome.
3. Błyszczyk Astor Soft Sensation Liquid Care Lip Gloss. Kolor 103 Nude Rose.
Mam drugi kolor, ale ten to zdecydowany faworyt. Zauważyłam, że różne odcienie tego kosmetyku mają inne wykończenia. 103 jest satynowy, ale daje taką idealną piękną poświatę. Ma dobre krycie. Nie lepi się, konsystencja akurat. Zero drobinek. Aplikacja szybka. Kolor wymarzony jak dla mnie. Długo szukałam takiego brudnego różu nude. Świetna jakość.
Mam drugi kolor, ale ten to zdecydowany faworyt. Zauważyłam, że różne odcienie tego kosmetyku mają inne wykończenia. 103 jest satynowy, ale daje taką idealną piękną poświatę. Ma dobre krycie. Nie lepi się, konsystencja akurat. Zero drobinek. Aplikacja szybka. Kolor wymarzony jak dla mnie. Długo szukałam takiego brudnego różu nude. Świetna jakość.


4. Błyszczyk Yves Rocher Couleurs Nature.
Nie wiem jaki to kolor dokładnie, ale chyba truskawka. Jest ze mną bardzo długo i stale zajmuje miejsce w pierwszej trójce. Tworzy przepiękną taflę na ustach. Ma leciutkie, eleganckie drobinki. Nawilża i pachnie kusząco. Jak na błyszczyk bardzo trwały. Nakładanie to bajka.
Nie wiem jaki to kolor dokładnie, ale chyba truskawka. Jest ze mną bardzo długo i stale zajmuje miejsce w pierwszej trójce. Tworzy przepiękną taflę na ustach. Ma leciutkie, eleganckie drobinki. Nawilża i pachnie kusząco. Jak na błyszczyk bardzo trwały. Nakładanie to bajka.


Poznaliście "mężczyzn", a chcenie poznać "makijażowych chłopców" 2012 roku?:)
Jeśli chcecie bym zrobiła osobną recenzję, któregoś z kosmetyków wymienionych w tym poście, śmiało piszcie. Szykuje także post o najczęściej używanych produktach pielęgnacyjnych 2012 roku.
Wszystkiego naj!
Magda