wtorek, 30 października 2012

Hydrolat z kwiatu kocanki 100% ekologiczny Biochemia Urody. Recenzja.


Hydrolat z kocanki Biochemii Urody kupiłam głównie ze względu na mocno naczynkową skórę i skłonność do rumienia. Butelkę zużyłam w całości. Pora zatem na werdykt.

Wszelkie obszerne informacje na temat tego produktu - jego zastosowania, pochodzenia, działania itp. znajdziecie na stronie BU w tym miejscu >>. Warto poczytać.

Zapakowany jest w ciemną butelkę z etykietą. Cena to 19,90 PLN/200 ml. Kosmetyk przychodzi gotowy od razu do zastosowania. Nic nie musimy samemu mieszać.


Dla kogo?

W skrócie polecany jest osobom z problemem naczynek. Działa obkurczająco, zmniejsza opuchnięcia, sprzyja zanikaniu siniaków, krwiaków, wszelkich zaczerwienień skóry nie tylko na twarzy, ale na całym ciele. Poza tym działa łagodząco i przeciwzapalnie. Polecany jest również przy trądziku różowatym. Przyspiesza gojenie ran, sprzyja redukcji blizn, przyspiesza odbudowę naskórka. Dodatkowo zwalcza wolne rodniki, ma właściwości antyoksydacyjne, antybakteryjne, antyseptyczne, przeciwgrzybiczne i przeciwwirusowe.

Postać to płyn o zabarwieniu lekko żółtawym, ale barwa ta kompletnie nie jest widoczna na skórze i na niej nie zostaje.



Hydrolat można używać jak tonik przecierając nim skórę wacikiem lub spryskując po przelaniu do jakiejś buteleczki ze sprayem (polecam drugi sposób, większa wydajność).
Znakomicie nadaje się także do maseczek w proszku np. glinek, alg itp. Również do peelingów enzymatycznych proszkowych. Można także dodawać go do kremów, żelu hialuronowego. Robić z niego okłady na całe ciało lub/i na oczy.

Jak ja stosowałam?
Przez kilka tygodni spryskiwałam nim twarz wieczorem i rankiem, tuż przed zastosowaniem kremu. Przelałam go do butelki z atomizerem i służył mi jako codzienny tonik. Kilka razy także użyłam go do przygotowania maseczki z alg. Robiłam również z niego okłady na siniaki na nogach, do jakich mam dużą skłonność. Poza tym stosowałam na ranki czy zadrapania na stopach, dłoniach, opuchnięte powieki i sińce pod oczami.

Co z tym kontrowersyjnym zapachem?
Zanim kupiłam ten kosmetyk dużo się naczytałam, że zapach jest okropny, ciężki do zniesienia. Mimo wszystko postanowiłam sama to sprawdzić. Powiem szczerze, że nie wiem czy ja mam coś z nosem, ale mi kompletnie ten zapach nie kojarzy się źle. Jest intensywny, mocny ale dla mnie osobiście nie jest nieprzyjemny. Od pierwszego momentu powąchania kojarzy mi się z z ostrym zapachem papryczek chili + z lekką nutą orientalnych ziół. Nie jest to woń dla mnie niemiła. Jednak wiele osób podobno jej nie trawi. Ja takich odczuć nie mam. Muszę jednak powiedzieć, że zapach jest zdecydowany i z hydrolatów jakie miałam do tej pory najbardziej intensywny. Odbieranie zapachów jest jednak bardzo subiektywne.
Dla przykładu wiele osób mówi, że hydrolat oczarowy pachnie pięknie kwiatami. Dla mnie działanie jego jest wyśmienite, ale zapach tragiczny. Wg mnie pachnie publiczną toaletą. Zużyłam jedną butelkę, ale z wielkim trudem i ponownie go nie kupię. Zapach kocanki przy nim to dla mnie raj!:)

Jak oceniam działanie?
Wraz z hydrolatem z róży to mój ulubiony produkt tego rodzaju. Z całą pewnością kupię go ponownie.
Świetnie koi skórę, uspokaja ją, zmniejsza zaczerwienienia i rumień. Widocznie obkurcza naczynia krwionośne. Zawsze po umyciu moja twarz jest zaczerwieniona, różowa. Hydrolat z kocanki widocznie zmniejsza ten efekt. Dodatkowo daje uczucie ukojenia. Poprawia również nawilżenie. Świetnie sprawdził się w upalne dni. Dobrze chłodził i zmniejszał zaczerwienienia powstające w wyniku wysiłku fizycznego czy też działania słońca.

Nie mogę jednak powiedzieć żeby kosmetyk ten trwale mógł zniwelować problem nadmiernej aktywności naczynek. Moim zdaniem działa on doraźnie. Być może przy dłuższym stosowaniu (po kilku zużyciach butelek) mogłabym stwierdzić, że obkurczenie naczynek jest trwalsze i stały się one bardziej mocne. Ale jak na teraz ciężko mi to przyznać. Podczas jego stosowania moje naczynka wyraźnie miały się lepiej. W zasadzie przez cały czas nie czułam np. pieczenia skóry, uczucia gorąca na policzkach, co znane jest osobom o takim rodzaju skóry jak moja. 

Po całym dniu kiedy zmywałam twarz z makijażu, a następnie aplikowałam hydrolat z kocanki czułam przyjemne uczucie jakbym kładła na twarz kojący kompres. Koloryt skóry też się poprawił. Był bardziej wyrównany, jaśniejszy.

Wg mnie hydrolat ten także świetnie nawilża skórę i ją orzeźwia. Nie wiem jak działa w przypadku trądziku różowatego, ponieważ nie mam takiego problemu. Zauważyłam jednak, że przyspiesza gojenie wszelkich zmian na skórze. Świetnie działa na różne krostki, zaczerwienienia, zadrapania, ranki. Nie mam stałego problemu z pryszczami, ale jeśli już coś mi wyskoczyło, to przyspieszał gojenie i zmniejszał widoczność niechcianych niespodzianek. Zdecydowanie szybciej znikały.

Ciężko mi natomiast powiedzieć o jego działaniu przeciwzmarszczkowym. Tego po okresie użycia jednej butelki moim zdaniem nie da się uchwycić. Choć mam nadzieję, że coś w tym kierunku jednak uczynił:)


Polecam ten kosmetyk także jako produkt łagodzący po depilacji. U mnie pięknie wyciszał skórę po regulacji brwi i znacznie szybciej dochodziła do siebie w  tym miejscu.

Pomaga również w walce z opuchnięciami powiek i okolic oczu oraz zasinieniami. Muszę jednak dodać, że u mnie nie jest to jakiś bardzo duży problem i pojawia się od czasu do czasu.

W porównaniu z drogeryjnymi tonikami stricte przeznaczonymi do skóry naczynkowej ten hydrolat ma działanie rewelacyjne i widać efekty. Toniki tego typu u mnie nie robiły nic jeśli chodzi o np. rumień. Czy jednak po użyciu produktu z kocanki problem naczynek nam zniknie? Na to szans nie ma.



Co z działaniem na inne partie ciała?
Mam dużą skłonność do siniaków na ciele. Głównie na nogach. Zauważyłam, że okłady z hydrolatu kocanki pomagają w szybszym ich wchłanianiu. Jednak wg mnie tylko wtedy jeśli zastosuje się je na początku.
Znakomicie sprawdził się kiedy to nowymi butami nieźle pocharatałam sobie pięty. Okazał się także raz wybawieniem podczas zbyt nadgorliwego manicure przy jednym paznokciu. Łagodził także miejsca po ukąszeniu komarów latem. Mniej swędziały, kompletnie nie korciły by je drapać, a znamiona znikały błyskawicznie.

Następnym razem kiedy go kupię zamierzam regularnie stosować na uda, gdzie mam słabe naczynka krwionośne i sprawdzić tu jego działanie. Teraz bowiem tylko kilka razy go zaaplikowałam na te miejsca i robiłam to bardzo nieregularnie, więc efektów też nie mogłam zauważyć.

Łatwy dozownik


Jak się ma do hydrolatu z róży damascena?

Hydrolat z kocanki dla wielu ma tragiczny zapach, jak wspomniałam wyżej dla mnie zupełnie nie. Czy jednak hydrolat z róży pachnie ładniej? Zdecydowanie tak. Jeśli chodzi o zapach to jak do tej pory dla mnie numer jeden. Bardzo relaksuje, jest delikatny, przyjemny i chyba nie ma osoby, która by go nie polubiła. Moim zdaniem działa bardzo podobnie jak produkt z kocanki. Wycisza twarz, uspokaja, działa świetnie na naczynka. Jeśli chodzi o to działanie tu stawiam je na równi. Nawilżenie także dają takie samo. 

Wg mnie jednak kocanka lepiej działa na siniaki, ranki, zadrapania, krwiaki czy gojenie się pryszczy.
Różne też źródła podają, że ma lepsze działanie na naczynka na dłuższy czas i podobno nie działa tylko tu i teraz.

Oba produkty bardzo lubię. Dodatkowo hydrolat z róży działa zdecydowanie na psychikę. Jego zapach odstresowuje, uspokaja, łagodzi napięcia i dodaje optymizmu:) Można także nim spryskiwać nie tylko twarz ale całe ciało czy włosy - wtedy woń towarzyszy nam dłużej.

Dla osób jakie nie mogą zdzierżyć zapachu kocanki jest to świetna alternatywa. Ja pewnie będę je stosować zamiennie.

Moim zdaniem warto oba te produkty mieć w domu. Nawet jeśli nie macie problemów z naczynkami to myślę, że każdemu z nas zdarzaj się siniaki, jakieś zaczerwienienia, zadrapania, - choćby na stopach czy dłoniach i wtedy takie hydrolaty są wybawieniem.


Mam jeszcze cel by po zużyciu obecnie stosowanego hydrolatu z róży, przetestować hydrolat z kocanki w warunkach zimowych. Do tej pory bowiem stosowałam go latem i jesienią. Skóra naczynkowa jednak wymaga największej pielęgnacji właśnie podczas niskich temperatur za oknem i zastanawia mnie czy wtedy kocanka da radę z czerwonymi polikami:) Sprawdzę i dam znać.

Jutro/pojutrze recenzja oleju z kocanki. Bądźcie cierpliwi:)


Pozdrawiam,
Magda

15 komentarzy:

  1. bardzo lubię produkty z BU :) ale na ich słynne hydrolaty póki co się nie skusiłam, chyba czas spróbować :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Fajnego masz tego bloga. Równie fajnie, że zwracasz uwagę na parabeny i skłąd - naturalny skład. Blogów o recenzjach kosmetyków jest sporo, ale nie każdy wnika tak bardzo. Bardzo fajnie :) Życzę powodzenia!

    Dodaję się do obserwowancyh!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz ja nie do końca jestem taka eko. Kupuje wiele produktów nie bardzo ekologicznych. Biochemię Irody bardzo polubiłam ale nie zrezygnowałam całkowicie z kosmetyków typowo drogeryjnych.

      Usuń
  3. Kocanka kojarzy mi się z babcią , która na grypę żołądkowa dawała mi napar z tej rośliny i po 5minutach zdrowa;) a BU produkty uwielbiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiedziałam, że kocanka jest taka lecznicza.

      Usuń
  4. Nareszcie nowy post:) Wybaczam Ci dłuuugaśną (jak dla mnie) nieobecność na blogu:) Tym postem zrehabilitowałaś się w trójnasób: po pierwsze tematyka- ja dopiero zaczynam przygodę z blogami, kosmetykami eko i świadomym wyborem, na który nie ma wpływu udany PR firm kosmetycznych, więc rzetelna recenzja produktu, to dla mnie skarb; po drugie długość posta- mogłam sobie spokojnie wypić kawę i nie czytać po kilka razy tego samego (wiem, że to głupie, ale czasami tak robię:)); no i po trzecie sam fakt, że napisałaś! Uwielbiam czytać Twoje posty i na każdy czekam z niecierpliwością, więc jak już się pojawi, to tak jakbym dostała prezent:) Jednym słowem: you've made my day:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to kilka słów, ale wiesz o co chodzi:)

      Usuń
    2. Bardzo Ci dziękuję za tak miłe słowa. To naprawdę niesamowite czytać, że ktoś czeka na moje posty. Ostatnio mam zawodowo ciężki czas, bo to pora roku najbardziej intensywna w mojej pracy i dopiero w grudniu nastąpi lekkie uspokojenie. Stąd i mniej czasu na bloga, niestety. Ale postaram się jednak być na bieżąco z postami:) Jeszcze raz dzięki za Twój komentarz!

      Usuń
  5. Przymierzam się do zamówienia jakiegoś hydrolatu, chyba na święta...Ale chyba zacznę od oczarowego, który pasuje większości dziewczyn. Kwiatowych trochę się boję, bo np toniki zawierające różę przesuszają i podrażniają mi skórę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie różany bardzo nawilża i nic nie podrażnia. Ale wiadomo, że każda cera reaguje inaczej. Oczarowy w działaniu naprawdę był super. To mój pierwszy zakupiony hydrolat. Kupowałabym go ale niestety spryskiwanie nim twarzy było dla mnie katorgą zapachową, za każdym razem mdliło mnie od zapachu bo tragicznie mi się kojarzył z brudną toaletą i do końca nie mogłam pozbyć się tego wrażenia. Ale inni mówią, że pachnie:)

      Usuń
  6. Ja póki co używałam tylko hydrolatów ze zrób sobie krem i jestem w skrócie mówiąc zachwycona :) Niedługo planuję zamówienie w bu i chyba rozważę ten hydrolat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze ZSK też miałam kilka hydrolatów. Moim zdaniem nie ma między nimi różnicy i te i te polecam, choć ja jakoś częściej na BU robię zakupy.

      Usuń
  7. warto więc zwrócić uwagę, ale na naczynka to chyba tylko laser...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Choć uważam, że warto używać produktów jakie wzmacniają naczynka i koją skórę. Laser naczynka zamyka, ale nie wzmacnia ich i nie ma też gwarancji zamknięcia na stałe. Poddawałam się laserowemu zamykaniu naczynek.

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz.
Proszę o nie reklamowanie w komentarzach swoich stron, blogów, sklepów itp. Będę wdzięczna za nie linkowanie i uszanowanie tego. W innym przypadku będę je natychmiast kasować.
Magdalena